Na zdjęciu widać RMS Olympic, bliźniaka Titanica. Zdjęcie o tyle ciekawe, że z zupełnie innej perspektywy pokazuje wielkość tych jednostek. Duży ten Olympic, co nie? To w końcu jakieś 270m długości. No widzisz.. Jeżeli porównasz tego bliźniaka Titanica do obecnych jednostek to prawdopodobnie ten zachwyt nie będzie już tak bardzo kategoryczny. Taki MS Allure of the Seas ma 361,6m długości. Jego wysokość nad wodą to 72m czyli jakaś 1/3 wysokości Pałacu Kultury i Nauki. To dopiero gigant, co nie?
No może i duży, ale zdecydowanie nie największy. Rekordzista wszechczasów nie był wycieczkowcem, a tankowcem. Nazywał się TT Knock Nevis i został zbudowany w stoczni Oppama japońskiego koncernu stoczniowego Sumitomo dawno temu, bo w na przełomie lat 70 i 80tych. Miał 458,45 m długości i 68,8 m szerokości. Nośność statku wynosiła 647 955 ton, a w pełni załadowany przewoził 650 000 m³ ropy naftowej. Przeliczając na jednostki zrozumiałe dla inżynierii finansowej to 4,1 miliona baryłek ropy. Choć ilość baryłek przyprawia odrobinę o zawroty głowy, to należy tutaj też wyraźnie zaznaczyć, że z punktu gospodarki nie są to jakieś oszałamiające ilości. Średnie zużycie ropy w Stanach Zjednoczonych wymaga rozładowania 5 takich tankowców, czyli 20,5mln baryłek Dla jasności należy tu dodać, że codziennie. Samo USA zużywa rocznie ponad 7 miliardów baryłek ropy.
Wracając do samego TT Knock Nevis, to strach pomyśleć o tym, co by się stało, gdyby tak wielki statek ktoś próbował zniszczyć, prawda? No strach ogromny, w szczególności, że taka sytuacja miała w historii tej jednostki kiedyś miejsce. W 1986 ten supertankowiec został trafiony przez iracki pocisk Exocet. Stało się to w czasie wojny irańsko-irackiej, gdy wspomniany supertankowiec znajdował się w Cieśninie Ormuz. Uszkodzenia wydawały się być tak duże, że według ubezpieczyciela nie opłacało się go naprawiać, jednak znalazł się jakiś cudotwórca, który pod koniec wojny podjął się remontu i statek wrócił jeszcze na wiele lat do służby.
Z tym supertankowcem wiąże się też ciekawy akcent polski. Zanim statek trafił w 2009r do portu Alang w Indiach, gdzie przerobiono go na żyletki, przez 4 ostatnie lata jego kapitanem był Wiktor Bąk. Przeczytać możesz o tym w archiwalnych artykułach, jeden z nich znajdziesz np. tu: https://gs24.pl/kapitan-na-gigancie/ar/5264114