Jak widać wojna wypowiedziana żeglarzom przez Orki nie zakończyła się. Kolejnym zaatakowanym jest włoski żeglarz Alessandro Tosetti, który doświadczył starcia z orkami podczas udziału w Global Solo Challenge. Incydent ten miał miejsce, gdy Tosetti przemierzał Cieśninę Gibraltarską na pokładzie Aspra, wyścigowego jachtu ULDB 65′. Szczegóły tego niezwykłego i przerażającego wydarzenia zostały opisane przez Tosettiego na jego blogu regatowym, przyciągając uwagę zarówno społeczności żeglarskiej, jak i ekspertów ds. dzikiej przyrody.
Cieśnina Gibraltarska, wąska i strategiczna droga wodna stanowiąca bramę między Oceanem Atlantyckim a Morzem Śródziemnym, jest znana z intensywnego ruchu morskiego i różnorodnego życia morskiego. Jednakże spotkania tego typu, z udziałem ork i żaglówek, choć rzadkie, nie są nieznane na tych wodach. Orki, znane również jako wieloryby zabójcze, są wysoce inteligentnymi i społecznymi stworzeniami, które występują w oceanach na całym świecie.
Alessandro Tosetti, doświadczony żeglarz, był w trakcie Global Solo Challenge. Te regaty to wyjątkowy test wytrzymałości, umiejętności i odporności, choć chyba nikt nie zakładał, że do kompletu wyzwań należy dodać polujących na żeglarzy drapieżników. Szczegóły spotkania z orkami zostały barwnie opisane na jego blogu regatowym, gdzie podzielił się swoimi bezpośrednimi doświadczeniami z obserwatorami i społecznością żeglarską. Wpis na blogu opisuje też zachowanie orek w pobliżu aktywności ludzkiej oraz bezpośrednim sąsiedztwie jednostek morskich.
„Przygotowałem się na sztorm i nigdy bym nie przypuszczał, że zaatakuje mnie grupa orek w Cieśninie Gibraltarskiej. Zwierzęta o dużych rozmiarach, około 5 metrów długości, przez około pół godziny szarpały Aspra, szczególnie jej ster. Ustawiłem się w południowym korytarzu, gdzie było niewiele statków, aby trochę odpocząć… Wtedy rozpoczął się atak – cios za ciosem. Wykonałem procedurę, którą wcześniej przeczytałem: wyłączyłem autopilota i sonar, zwinąłem żagle… Nic to nie dało – po pierwszych uderzeniach hydrauliczna część pilota pękła, cały olej wyciekł do zęzy, a linki sterowe owinęły się wokół mechanizmu, zostawiając mnie dryfującego na środku Cieśniny wśród przepływających statków.
Wezwałem pomoc do Tarifa MRCC (jednostki koordynującej operacje Search and Rescue w Cieśninie), mając nadzieję, że zostanę odholowany. Czekając na pomoc, udało mi się rozplątać linki i uwolnić ster, który zdawał się nadal działać; szybko zamontowałem awaryjną rumpel i ku mojemu zaskoczeniu mogłem znów sterować. W ten sposób, używając silnika, popłynąłem 12 mil do portu w Tarifie, eskortowany przez holownik, który zdążył już przybyć.
Niestety, na miejscu odkryłem, że płetwa sterowa została poważnie uszkodzona. Wał i łożyska wydają się być całe, więc mam nadzieję, że uda mi się wrócić do domu. Skoro zrobiłem 12 mil, może dam radę jeszcze 800…”
Grupa ssaków została rozpoznana przez kolektyw GT Atlantic Orca, który zajmuje się ochroną i zarządzaniem populacją orek iberyjskich, liczącą około 50 osobników skupionych w 5 rodzinach. Jest to populacja uznana za poważnie zagrożoną wyginięciem. Żywi się głównie atlantyckim tuńczykiem czerwonym, za którego stadami migruje zimą z północy do Cieśniny, gdzie przebywa do czerwca. Wśród nich znajduje się Gladis Albarracín, samica, która miała kontakt z Asprą: „Była obecna w rejonie w czerwcu 2024 roku, a potem migrowała na północ z pierwszymi grupami orek opuszczającymi Cieśninę. To jedna z najbardziej aktywnych orek, która od początku interakcji z łodziami nigdy nie przestała tego robić.” Od 2000 roku zanotowano setki takich interakcji z jednostkami rekreacyjnymi.
Biolog Sabina Airoldi, dyrektor projektu w Tethys Research Institute (instytucie badawczym zajmującym się badaniami i monitoringiem ssaków morskich z siedzibą w Mediolanie i przy naszym klubie), skomentowała to nowe zachowanie: „Najbardziej akceptowana teoria – i ja również ją podzielam – jest taka, że mamy do czynienia z formą 'zabawy’, rozpoczętą przez kilka osobników i przekazywaną innym w tej samej populacji” – mówi Airoldi. „Nie ma dowodów sugerujących rzeczywisty atak. Gdyby tak było, grupa orek prawdopodobnie byłaby w stanie przewrócić małą łódź, biorąc pod uwagę, że na Antarktydzie potrafią unosić bloki lodu, aby dostać się do fok Weddella, które się tam ukrywają. Dlatego nie jest poprawne mówienie o 'atakach’ tych morskich ssaków – chodzi raczej o interakcje, które w niektórych przypadkach mogą rzeczywiście powodować poważne uszkodzenia łodzi.”
Obecnie Alessandro, po zacumowaniu Aspra w porcie w Tarifie, pracuje nad naprawą hydrauliki steru i ponownym podłączeniem autopilota, aby jak najszybciej ruszyć w dalszą drogę i zakończyć swoją podróż dookoła świata.
Źródło: Il navigatore Alessandro Tosetti fermato da un branco di orche dopo 30 mila miglia in solitaria
Tłumaczenie: własne