Przeglądając ofertę obrazów marynistycznych w z galerii Top Art trafiłem na pracę zupełnie mi nieznanego Josefa Kollmara. Obraz choć dość stonowany to już w pierwszym momencie zachwycił światłem, ale czym dłużej na niego zerkałem tym z każdym kolejnym dostrzeżonym detalem wyciągałem z niego więcej radości. Marszand w opisie zwrócił uwagę na śmiałość pociągnięć w technice pędzla, ale to, co zaciekawiło mnie najbardziej to w zbliżeniach detali samo ułożenie farby.
Obraz stworzony został najwyraźniej z myślą o tym, że będzie wypełniał pustkę ściany jakiegoś domu tęskniącego za morzem. Skąd taki wniosek? Z tego jak te śmiałe pociągnięcia pędzla tworzą złudzenie cienia na pozornych falach z farby. Jeżeli obraz oświetlimy z góry tekstura wytworzy cień, który uzupełni i ożywi obraz morza. Niby to drobiazg, pewnie nawet dość powszechny, ale gdy spojrzysz z bliska na to z jakim kunsztem Kollmar oddał barwy wielokolorowych żagli łodzi gdzieś to morze zaczyna Ci falować i opowiadać historię.

Czym są takie obrazy? Dla mnie to synonim przywoływacza bardzo określonych skojarzeń. Anttu Tuomainen, fiński autor kryminałów, napisał kiedyś, że myśląc o Helsinkach ma w głowie zapach zostawionego na mrozie wełnianego swetra, na który ktoś nachlapał słonej morskiej wody i posypał go świeżymi świerkowymi igłami. Dla mnie trochę podobnie jest z obrazami morza, gdzie często detale wzbudzają jakieś wspomnienie, które zapadło Ci w głowie pod wpływem chwili, emocji lub zdarzeń. Tak też jest trochę z tym obrazem „Łodzie na redzie”, który najwyraźniej dla mnie rezonuje sobie z głęboko zakopaną kupką wspomnień.
Zastanawiały mnie kolory żagli, które Kollmar odzwrował na obrazie. Męczyło mnie to bardzo, że gdzieś już widziałem coś podobnego i dopiero po kilku dniach zmuszania się i wysiłku nadeszła chwila oświecenia. Bardzo podobną paletę barw mają żagle u Helmuta Kaluzy, malarza marynistycznego z Hamburga. O ile Bawarczykowi można byłoby zarzucić zbytni artyzm, tak Hamburczykowi trzeba już oddać, że chyba nikt nie widział żagli równie często co on.
Próżno szukać informacji o Josefie Kollmarze w internecie. Dane na jego temat są bardzo skromne i to, co udało mi się ustalić to jedynie kilka faktów. Jest artystą niemieckim, urodzonym w Monachium w 1909. Zmarł stosunkowo młodo, bo już w 1961r niedaleko rodzinnego Monachium, bo w Wasserburgu nad rzeką Inn. Zapisał się w historii głównie jako bawarski autor obrazów statków i łodzi, a jego obrazy pojawiają się okazyjnie na aukcjach. O jego dziełach i notowaniach aukcyjnych można poczytać na MutualArt
Sam obraz odnalazłem na stronach polskiego TopArt Galeria Sztuki, gdzie w chwili pisania tej krótkiej recenzji w lutym 2025 obraz szukał swojego nowego inwestora. Dziękuję tu wspomnianym za pozwolenie wykorzystania ich zdjęć oraz bardzo szybką odpowiedź.