Historia podpatrzona na grupie na rozluźnienie.
Kapitanami Żeglugi Wielkiej w PRL to nie tylko historia mężczyzn, którzy zapisali się do PZPR. W ich szeregach była także kobieta, wyjątkowa i z wielkimi umiejętnościami. Danuta Kobylińska-Walas nie pływała brylując na mostku w szpilkach, a zarządzała grupą marynarzy z krwi i kości. Miała też za sobą wiele trudnych rejsów, w tym ten szczególny – wysłużonym parowcem „Kopalnia Wujek” – klasa Liberty, zbudowany w 1943r czyli w środku wojny, który pod naszą banderą pływał od lat 60tych. Wiozła wtedy dary PCK na zrujnowaną Kubę, m.in. 24 autobusy. Na Atlantyku dopadł ich huragan, z którym krypa kiepska sobie radziła. Statek pod wpływem fal i działających na kadłub sił zaczął pękać. Dalej będzie już z jej osobistej relacji:
-’Robiłam, co mogłam, zmieniałam kursy… Załoga była przerażona. Ja zresztą też- wspomina Danuta Kobylińska-Walas. -Przybiegł do mnie steward i błagał, żebym coś zrobiła, bo się chyba topimy, a on ma małą córeczkę. Ale mnie wkurzył! Krzyknełam: >>Co z pana za chłop! Ja jakoś nie mam cykora. Zaraz dam panu kopa w dupę i niech pan zjeżdża do swojej roboty<<. I dałam. Zdumiony wrócił do załogi.>>Chyba nie jest tak źle, bo stara dziwnie spokojna<<’
Atmosfera się rozluźniła. A ja poszłam po moje najnowsze figi, jeszcze pięknie zapakowane. >> Damy haracz Neptunowi! << powiedziałam i wrzuciłam majtki do morza”.
Szanujmy koleżanki panowie. Ja to mówię – syn dziewczyny, która potrafiła ustawić do pionu batalion facetów tak, by lali asfalt równo, dokładnie i bez zbędnych fałdów, a to wcale takie proste nie jest. Sztrajchą nie operują intelektualiści